Ostatnio zainspirowały mnie słowa: „ świat paskudnieje, ale to nie powód, żebyśmy i my paskudnieli…” a właśnie to się dzieje, gdy oddalamy się od samych siebie. Autentyczność, rozumiana jako bycie sobą i podejmowanie decyzji zgodnych z naszym wewnętrznym kompasem to prosta droga, by cieszyć się życiem takim, jakie jest. Nie ma wtedy powodów do frustracji, owego „paskudnienia” i nadużywania świata czy innych ludzi. Dlatego w świecie szybkich, ale byle jakich rozwiązań, wirtualnych relacji i tanich podróbek drogich przedmiotów, jak powietrza potrzeba nam autentyzmu.
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!
Torpedują nas komunikaty o naszym niesamowitym i nieprawdopodobnie niewykorzystanym, boleśnie zmarnowanym potencjale do bycia lepszą wersją siebie. Każdego dnia możemy dać z siebie więcej. Wyrobić 150% normy! Wyśrubować wskaźniki! Podskoczyć wyżej! Udowodnić „Górze”, że tak, że mnie stać na więcej, że jestem lepsza, niż można się było spodziewać!
W końcu jestem zwycięzcą, prawda?
Jeszcze zacisnę pasa.
Zagryzę zęby.
Nie dam polecieć łzom.
Jeszcze chwila…
… aż pęknę i nie wytrzymam.
Bo to co napisałam wyżej, to kłamstwo. Człowiek nie jest bytem nadzwyczajnym. To dzisiejsze czasy wymuszają na nas udawanie, że jesteśmy lepsi, niż jesteśmy. W dodatku media robią to tak, że nie czujemy zagrożenia. Wydaje nam się, że to dla naszego dobra, przyznajemy im w myślach rację „tak, stać mnie na więcej”.
Niestety to nie Hollywood, tylko realne, słodko-gorzkie życie. I w tym dążeniu do bycia „super hiper” gubimy naszą autentyczność. Czyli po prostu gubimy to, kim jesteśmy. Na pewno też spotykacie wielu ludzi (choćby na rozmowach rekrutacyjnych) i często im nie wierzycie – patrzycie w ich oczy i widzicie, że coś jest nie tak, coś się nie zgadza. Wszyscy wiemy, że naprawdę trudno pozostać w zgodzie ze sobą, gdy tyle „Gęb” do nas przylega… i tak często wymaga się od nas więcej, mocniej, szybciej, lepiej.
Dlaczego o tym piszę?
Bo nasi przełożeni, ich szefowie, właściciele firm też są tylko ludźmi. Nie są „super hiper”, mają zupełnie ludzkie słabości i marzenia. Jednak od nich, jak od mało kogo, pragniemy autentyczności. Od nich uczymy się jak osiągać sukces w biznesie, nie gubiąc jednocześnie swojego „ja”. A przynajmniej bardzo chcielibyśmy się tego od nich nauczyć, chcielibyśmy by byli dowodem na to, że da się odnieść sukces i pozostać sobą.
Chcemy, by ludzie, którzy nas oceniają i wydają nam polecenia służbowe, byli autentyczni. By mówili i robili jedno. Chcemy im ufać i im wierzyć. Bo naprawdę potrzebujemy dobrych przykładów…
Lubimy pracować z osobami, które motywują nas do pracy nad sobą. Wiemy, że są tacy jak my, ale włożyli nieco więcej wysiłku w działania i teraz piastują wyższe stanowisko. Nie złości nas to, jedynie sprawia, że bardziej wierzymy we własne możliwości i motywuje. Tak, taka kadra zarządzająca w firmie to prawdziwy „kop do rozwoju” dla reszty pracowników. To zdrowa, budująca rywalizacja.
Intuicyjnie ufamy ludziom autentycznym, bo wiemy, że taki człowiek nie będzie niszczył z premedytacją innych ludzi. Nie ma takiej potrzeby, bo jego poczucie własnej wartości jest stabilne, wie też, że sukces innych nie odbiera mu własnego sukcesu. Dlatego ludzie przy nim rozwijają skrzydła, a on ich wspiera i cieszy się ich sukcesami. Wie dobrze, że nic tak nie buduje marki lidera, jak sukcesy ludzi, z którymi pracuje.
Człowiek autentyczny nie będzie dawał obietnic bez pokrycia – nigdy nie powie czegoś, czego spełnić nie może albo nie chce. Jeśli wypowie na głos zdanie: „Zależy mi na rozwoju moich ludzi” zrobi wszystko, by ten rozwój wspierać. Jeśli powie, że ludzie są dla niego ważni, w pełni zaangażuje się w tworzenie środowiska pracy fair play.
Człowiek autentyczny nie będzie oczekiwał od pracowników zaangażowania ponad ich siły. Wie, że akumulatory ładuje się tam, gdzie serce się raduje, więc zrozumie ludzką potrzebę czasu wolnego, bez kontroli i deadlinów. Nie będzie nadużywał współpracowników. Sam też ceni swój czas prywatny i pożytkuje go na to, co sprawia mu przyjemność.
Taki człowiek wie też, że w życiu jest raz pod górkę a raz z… gdy ktoś będzie zmagał się ze stromą ścianą, poczeka na niego i poda mu pomocną dłoń. Nie wpadnie na pomysł żeby dobić wspinającego się, nie kopnie w jego stronę kilku kamyków, nie podłoży mu haka…
Autentyczny lider, to skarb dla każdej organizacji: rozwija zespoły i daje power biznesowi. „Robi robotę” dla której działania HR-u i akcje employer brandingowe są wspierające. Zdecydowanie łatwiej pracować nad kulturą organizacji, procesem oceny pracowniczej, systemem motywacyjnym czy zarządzać szkoleniami, jeśli pracujemy z mądrą kadrą menadżerską.
Mam nadzieję, że ufacie swoim przełożonym i że są dla Was dobrym przykładem bycia „prawdziwym liderem”. Jeśli tak jest, to mogę Wam powiedzieć: „gratulacje, jesteście szczęściarzami!” Bo to wcale nie jest oczywiste, ani powszechne, choć mogłoby być.