Motywacja i chęć do pracy w firmie spada z dnia na dzień bardziej. Nie uratują tego spektakularne akcje employer branding ani większa pensja.
Najpierw fundamenty – trzy proste zasady employer brandingu
Wiem: właściciel firmy może odczytać ten fakt jako przykry i niezrozumiały, ale… pracownicy chodzą do pracy po to, by zarobić na życie i przyjemności. Dla zdecydowanej większości „to tylko praca, którą zawsze można zmienić”. Smutne? Niekoniecznie. Prawdziwe? Jak najbardziej.
Od niedawna zaczęłam się dość intensywnie przyglądać krwiobiegowi organizacji, a dokładniej jej kulturze. Tej korytarzowej, szeptanej między ludźmi, prawdziwej do szpiku kości. Im głębiej analizuję temat, tym bardziej czuję się jakbym obierała cebulę. Warstwa za warstwą. Chcecie wiedzieć, co jest na spodzie? Szefowie, liderzy i ich wartości, poczynania i słowa. Słucham historii znajomych i kandydatów o pracę, obserwuję świat i… dochodzę do smutnego wniosku. Firmy wysupłują coraz więcej pieniędzy na budżet dla employer brandingu, ale często nie mają solidnych fundamentów, na których można ten dział budować.
Fundament pierwszy: dawać i brać
Początki w nowej pracy i brutalne zderzenie z rzeczywistością.
– Daj spokój, elastyczne godziny pracy? – mówi koleżanka z biurka obok
– No, tak mi powiedział.
– Haha, dobre! Pewnie, że elastyczne…! Jak chcesz zostać dłużej, rozumiesz, na wolontariacie, to nie ma problemu. Żadnego! Nikt cię stąd nie wygoni, nie zwróci ci uwagi… Siedź, ile chcesz! Chcesz wyjść wcześniej albo przyjść później? Zobaczysz, przekonasz się… Będzie się wtedy działo.
Firma oczekuje, że pracownik da z siebie 120% swoich możliwości, sama dając mu tylko tyle, ile koniecznie musi? Takie zachowanie szybko zostanie wychwycone i wykpione przez współpracowników. Nowi zaś dostrzegą fałsz, bo obietnice na rozmowie brzmiały zgoła inaczej.
A jeśli norm kodeksowych przestrzegamy tylko w tych punktach, które bronią pracodawcę, naprawdę nie jest dobrze. Kwestia płatnych nadgodzin? Diet na wyjazdach służbowych? Normy godzinowe? Nikt się nie upomina o swoje prawa, bo jakoś tak nie wypada. Bo się szef wkurzy. Bo strach coś powiedzieć, zaraz się człowiek znajdzie na celowniku…
Fundament drugi: szacunek
Wygłaszane oficjalnie hasło brzmi: „Szanujemy naszych pracowników”. Tymczasem w kuluarach:
– Idioci. Barany. Debile. Po prostu gdzie oni mają mózgi?
I ktoś szepczący mi do ucha:
– O nas też tak mówi, jak wyjdziemy z pokoju?
Paradoksalnie, brak szacunku do ludzi aż kłuje w uszy. Jak często wam czy waszym przełożonym zdarza się tak mówić o innych? Przestrzegam: wasi pracownicy, jak wszyscy ludzie, słyszą, czują, myślą i analizują. Kadra zarządzająca jest stale na celowniku. Ich zachowania i słowa wiecznie podlegają analizie. Takie grzechy nie są wybaczane ani zapomniane. Rozprzestrzeniają się z prędkością światła po korytarzach i sieją zamęt. Motywacja i chęć do pracy w firmie spada z dnia na dzień bardziej. Nie uratują tego spektakularne akcje employer branding ani większa pensja.
Fundament trzeci: czas pracy pracownika to ważny czas
Przełożony zapewnia, że praca jest samodzielna, a czas pracownika cenny, że można decydować o pewnych kwestiach. Tymczasem…
– Cokolwiek robisz, rzuć to natychmiast. Do godz. 14 muszę mieć: (lista 10 zadań, które na zdrowy rozsądek należałoby rozłożyć na jakieś pięć dni). PILNIE!
Niby brzmi niegroźnie, prawda? Jeśli taka sytuacja zdarza się często, z czasem może awansować do poważnego, firmowego problemu. Jeśli dodatkowo pracownik jest rozliczany z każdej „wrzutki” i każdego zaplanowanego działania zgodnie z harmonogramem, choć pracując osiem godzin nie ma szansy wyrobienia deadline-u, frustracja rośnie i zbliża się niebezpiecznie do granicy tolerancji.
Dlatego przed inwestycją w spektakularne akcje employer branding warto sprawdzić, czy firma ma fundamenty, na których może budować. Może trzeba popracować nad nawykami i postawami, by poprawić atmosferę wewnątrz, a później działać na przygotowanym już gruncie? Budujmy na solidnych fundamentach! Zasady są proste:
- Antoine de Saint-Exupéry, powiedział: „Im dajesz więcej, tym większym się stajesz. Ale potrzebny jest ktoś, aby przyjmować. Bowiem dawać, to nie znaczy tracić”. Co to oznacza? Zainwestuj w ludzi! Oni oczekują od firmy, że pracodawca będzie wobec nich po prostu fair, choćby w przestrzeganiu Kodeksu Pracy. A jeśli szef lub szefowa dołoży nadprogramowych obowiązków, to sami będą skłonni znacznie więcej inwestować.
- Po prostu szanuj ludzi. I nie pozwól, by inni w Twojej obecności wypowiadali się o kimś obraźliwie.
- Szanuj czas swoich pracowników. Jeśli nie chcesz, by myśleli o zmianie firmy, zastosuj dwie pierwsze rady i pamiętaj: prywatny czas twoich pracowników jest święty. Gdy pojawi się jakaś awaria i będziesz ich potrzebował poza godzinami pracy, na pewno z chęcią pomogą.
To nic odkrywczego. Nie pracowali nad tym tekstem amerykańscy naukowcy i nie poparli tych tez licznymi badaniami. Wystarczy słuchać ludzi, by się przekonać, że „coś w tym jest”… A w końcu najłatwiej zapomina się rzeczy najprostsze.
Pamiętaj: to ludzie mają pomysły, nie firma. Zadbaj o solidne fundamenty. Znajdzie się jeszcze czas, by budować na nich piękne konstrukcje.